...wiem, co mam do stracenia, i wiem, co mam do zyskania, decyzja nie trwa długo.
Mieczysław Karłowicz

sobota, 2 maja 2009

Trzy dni na Col du Midi

30 kwietnia

W końcu jest ładna pogoda. Plecaki mamy spakowane. Są ogromne. Jedziemy pociągiem do Chamonix i dalej kolejką na Aiguille du Midi. Na Col du Midi - poniżej schroniska Cosmiques rozkładamy obóz. Jest już dość późno i idziemy na kótki spacerek na Pointe Lachenal. Wchodzimy na wysokość ok 3660m npm. robimy krótki odpoczynek, masę fotek, zakładamy narty i zjeżdżamy. Zjazd jest ładny choć krótki. Przy namiocie jesteśmy dość szybko i udaje nam się załapać na trochę słońca. Jak tylko słońce chowa się za granią robi się okropnie zimno. Czas wskakiwać w puchy i do śpiworka. Noc jest komfortowa :)






1 maja

Wstaliśmy jak tylko słońce zaczęło mocniej przygrzewać. Czekając na Benoit zrobiliśmy sobie śniadanko i spakowaliśmy plecaki. W końcu pojawił się Benoit i już razem poszliśmy w kierunku Tour Ronde. Dojście pod górę zajęło nam jakieś 2,5 godziny. Pod kuluarem założyliśmy raki. Trochę problemów sprawiło przejście szczeliny brzeżnej ale udało się ją w miarę sprawnie pokonać. Podejście Gervasuttim było szybkie i wygodne - były ślady wcześniejszych zespołów. Na górze zrobiliśmy długą przerwę czekając aż słońce zajrzy do kuluaru i zmiękczy śnieg. W końcu przyszedł czas na zjazd. Początkowo było wąsko i bardzo stromo. Żeby wykonać pojedynczy skręt trzeba było się solidnie skupić i pokonać strach przed upadkiem. Po jakimś czasie przyzwyczailiśmy się do stromości i zaczęła się całkiem przyjemna jazda. Na koniec mała przeszkoda w postaci szczeliny brzeżnej którą po prostu się przeskakiwało. Z pod kuluaru zjechaliśmy pod Filar Gervasuttiego na Taculu. Tam trzeba było założyć foki i zostało do pokonania 500 metrów w pionie do naszych namiotów.
W obozie nie zastaliśmy już (niestety) słońca. Trzeba było szybko coś wszamać i wskakiwać do śpiworów. W planie na następny dzień był trawers 3xM i zjazd do Grandes Mulets.

Pokonaliśmy ok 1300 metrów w pionie i zjechali Kuluarem Gervasuttiego (AD+, 5.2, 50 stopni)





Gervasutti from Carambole on Vimeo.



2 maja

Wstaliśmy o 01:30. Szybkie gotowanie i pakowanie plecaków i o 0200 wyszliśmy w kierunku Tacula. Pierwszy problem pojawił się na początku podejścia. Kubek miał tak zamarznięte foki, że klej przestał trzymać. Trzeba było zapakować narty na plecaki i ryszyć z buta w górę. Szło się dużo gorzej. Miejscami zapadaliśmy się po uda. Doszliśmy do końca śladów pozostawionych przez kogoś dnia poprzedniego. Tam postanowiliśmy zawrócić. Nie było sensu przedzierać się w śniegu po pas, w dużym zagrożeniu lawinami. Poczekaliśmy aż się trochę rozwidni i zjechaliśmy do namiotów. 40 minut po naszym wycofie urwały się seraki i zasypały całkowicie nasze ślady. Mieliśmy ogromne szczęście, że nie było nas tam.
Wskoczyliśmy w śpiwory i odespali nocną wycieczkę pod Tacula. Rano zwinęliśmy obóz i zjechali przez Vellee Blanche do Montenvers.