...wiem, co mam do stracenia, i wiem, co mam do zyskania, decyzja nie trwa długo.
Mieczysław Karłowicz

niedziela, 26 kwietnia 2009

Rozgrzewka

W planie mieliśmy podejście pod Les Courtes, biwak i wejście na szczyt następnego dnia. Jednak gdy wstaliśmy rano, okazało się, że pogoda jest kiepska i zmieniliśmy plany. Benoit zaproponował nam wspólną turę na Col du Passon (3028m npm) i zjazd do Le Tour. Pomysł był świetny. Benoit wystartował przed nami z zamiarem podejścia do Lognan na nartach. My zdecydowaliśmy się na ułatwienie i wjechaliśmy na górę kolejką. Spotkaliśmy się przy pośredniej stacji (Lognan – 1973m npm) i dalej poszli już razem w kierunku przełęczy.
Początkowo podejście prowadziło łagodną trasą, aż do lodowca Argentiere. Tam związaliśmy się liną i przetrawersowali lodowiec. Dalsza część podejścia była już znacznie stromsza. Śnieg był twardy i błędem było nie zabranie harszli. W połowie zrobiliśmy sobie przerwę jedzeniowo – fotograficzną. Końcówka podejścia wymagała już zdjęcia nart. Na przełęcz wyprowadził nas stromy i wąski żleb. Z przełęczy podeszliśmy jeszcze kawałek na Bec Reuge (3050m np.m).





Zjazd początkowo był świetny – stromy stok (ok. 50 stopni) pokryty świeżym śniegiem, później zmienił się w walkę o każdy skręt. Dopiero od ok. 2300m npm. Warunki zrobiły się bardzo dobre. Nowe narty spisały się znakomicie. Bardzo dobrze się na nich jeździ.
Po zjechaniu do Le Tour okazało się, że autobus mamy za godzinę więc wypiliśmy zasłużone piwko. Wycieczka bardzo się udała mimo kiepskiej pogody, silnego wiatru i słabej widoczności.





Pokonaliśmy 1150m w górę i 1600m zjazdu